Dlaczego wierna ja Żeńczyni.
Słowo już samo w sobie energetyczny obraz tworzy(odmiennie np. od słowa:kobiety)
Żeńczyni rodzi dobro, miłując, troszcząc, w sercu swoim pielęgnując odczucie spełnienia.
To jej wielki dar, moc żywej kreacji.
Po żeńsku czyniąc napełnia energią stworzenia, ładu i harmonii, troski, dobroci, przekazując siłę inspirujących słów, czynów dla manifestacji męskich idei.
Bez pośpiechu, bez pogoni, walki, w codziennej z serca płynącej medytacji, to dla niej najlepszy akt. Rozluźnienie, lubość i Radość to jej naturalny stan.
I zadanie jej wielkie być zawsze pełnym naczyniem, wtedy i po woli może cieszyć nie tylko swoje serce. Dając dziecku życie.
Żeńskość i męskość te dwa tworzą Pełnię.
Ja w roli żeńskiej jestem, nareszcie!
Wiedzę swą pielęgnując, mądrze strzegąc i ciągle szlifując.
Przeszłość
Co mnie zmieniło.
Co BYŁO
Pełen wachlarz doświadczeń, nieoczekiwanych zdarzeń radosnych, budujących, ciekawych ale też często bardzo smutnych w emocjonalnym odczuwaniu czy fizycznym ciała zmaganiu. Piękne dziecinne beztroskie zabawy w Ogrodnictwie u boku Taty i pielęgniarki mojej poświęcającej się bezgranicznie dla nas z bratem Mamy. Nauka poprzez obserwację czynności starszych w Rodzinie, życia, pielęgnacji zwierząt, roślin, codzienne zwyczaje wielopokoleniowego śląskiego domu. Ludzi i pracy w nim było pod dostatkiem. W naturze i ze zwierzętami wyszukiwałam ciekawych dla mnie zajęć. Z perspektywy czasu wiem, że naturalny plac zabaw, swoboda działań, były prawdziwym dla mnie skarbem. Wszystko wiedząca, często też z poczuciem braku przynależności sobie chodząca, najlepiej czułam się w Przyrodzie. Upartość i ciekawość nie zawsze wychodziły mi na dobre.
Jako nastoletnia dziewczynka odczułam dobitnie w jednym roku stratę prababci, babci i mamy . Wielkie odczucie bólu, zagubienie,braku, bezradności, niesprawiedliwości i niezrozumienia: że One zawsze były a teraz ich nie ma. Mijały lata, ja doświadczałam coraz dojrzalej świata. Z wyborami lepszymi i gorszymi, nie zawsze rozsądnymi. Cały czas mając wielką swobodę. Praca jako fizjoterapeuta dodała mi wewnętrznego piękna, ciało jednak odmówiło posłuszeństwa, była też sroga obczyzna, jednak zawsze w koło mnie mili i pomocni ludzie. Studia na Wydziale Radia i Telewizji, w zasadzie dla mnie nuda i tylko z uwagi na brak własnych wizji. Praca w korporacji w myśl, zarabiania i dźwigania męskiej powinności. Doświadczenia coraz cięższe dla mojej upartości, siły i twardości męskiej, wyrytej w dzieciństwie.
Były tez w między czasie te sprawiające mi przyjemność od najmłodszych lat kursy i dodatkowe szkoły. Jako siódmoklasistka słuchaczka zajęć z bioenergioterapii , roczne wykłady na Politechnice i praktyka pływacka, potem obóz letni jako zdobywanie podstawowej umiejętności nurkowania (przyznaj, że odmienne od obecnie dostępnych szybkich w zakorkowanej często podwodnej przestrzeni)
Balet i pierwszy wstyd przed wystąpieniami publicznymi trzylatki,biegi na orientacje, wycieczki górskie, rajdy, wiele podróży.
Jako studentka raczej mniej z rówieśnikami bo zajęta obowiązkami. Ostatnia w linii żeńskiej Przodkini, moja Oma, potrzebująca opieki bo unieruchomiona, choroba jej i w zasadzie równolegle ojca. Gospodarka cała wymagająca i podupadająca...Zawsze czułam, że powinnam, bo ktoś przecież musi się zająć tym co od zawsze było pielęgnowane. Zawsze praca, rzadko troska. Ta najważniejsza, o siebie samą.
I nigdy do głowy nie przychodziło mi poczucie, że to wszystko zbyt ciężkie.
W końcu takie to modne, przed lękiem o dobrobyt praca w korporacji, miało być dobrze, było z roku na rok coraz gorzej z wycieńczeniem psychicznym, fizycznym zmęczeniem i coraz większym absurdem. Wiele lekcji i refleksji odnalazłam z czasem kiedy po roku własnej niezdolności zwolnili mnie za nic, znajdując właściwy pisany pseudo prawem paragraf. Ach jakie było me szczęście. Jakie bogate refleksje, jaka wdzięczność...
Doświadczenie wraz z mężem prowadzenia bad&brekfast, wielki zachwyt jak i otaczająca nas w Słowackim Raju sceneria. Kolejne kursy: terapii dźwiękiem, próba z reiki, praca z kryształami, metoda odpinania Pani Wołkanis, poszukiwanie wizji, szałasy potów, spotkania z przeróżnymi szamanami. Wszystko dla poznania, doświadczania, odszukania głębszego sensu istnienia. W dobrej wierze.
Było tez jedno z piękniejszych zdarzeń, podczas operacji, w trakcie ratowania życia mojego. Wyryło we mnie przekonanie, że ciało to jedynie pojazd, że życie jest przyczynowo-skutkowe, że doświadczenia nasze i relacje, jakie by nie były, one zawsze są jak gra w teatrze, że nam tu na Ziemi chodzi o doświadczanie.
Po tym czasie odnalazłam się w naukach M. Montesorii , która wraz z J. Korczakiem poruszyła bezgranicznie moje serce. Ukończyłam nauczanie i praktykę w tej dziedzinie, pozostałam też pełnoprawnym dzieci do lat trzech opiekunem. Być może moja to była własna terapia? Na pewno wzruszające, głębokie, piękne lekcje. Aby uzdrowić kruche wewnętrzne dziecko, poznać musiałam niejedno.
Doszczętnie zmienił moją upartość, w końcu wypadek samochodowy, gdzie nadszarpnięty został dosadnie mój układ nerwowy. Pozostało mi leżeć i odpoczywać, zaufać mężowi, który od dawna do posłuszeństwa i odpuszczenia przeze mnie, wzywał. Byłam krucha i zależna bez możliwości wyłuskania z wnętrza jakiejkolwiek siły do działania. Znowu pokora.
Wszystkim ludziom i zdarzeniom dziękuję za naukę. Dziękuję Rodzinie, mężowi lubemu dziękuję za ochronę, spokój i działanie, wsparcie i cierpliwość, za opiekę i pieczeństwo jakie dzięki niemu dziś czuję.
Jak głęboko zrozumiałe to dla Ciebie? Nie wiem.
Osobliwe me doświadczenie. Osobistą odsłonę udostępniam ponieważ czuję, że nastał właściwy dla wielu moment.
Czego jeszcze trzeba doświadczyć, aby w kobietach zapaliła się bezpowrotnie potrzeba zmiany i odrodzenia ich prawdziwej natury, żeńskości.
Prawdziwej Żeńczyni, potrzebuje strona Męska.
Dziewczynom pora puścić obawę, lęk i kontrolę. Pozwolić być zależną, zaufać i stać się miękką.
Tylko tak może zaistnieć Pełnia.
Ciebie proszę abyś podumała i bez oceny pozostała.
Jako nastoletnia dziewczynka odczułam dobitnie w jednym roku stratę prababci, babci i mamy . Wielkie odczucie bólu, zagubienie,braku, bezradności, niesprawiedliwości i niezrozumienia: że One zawsze były a teraz ich nie ma. Mijały lata, ja doświadczałam coraz dojrzalej świata. Z wyborami lepszymi i gorszymi, nie zawsze rozsądnymi. Cały czas mając wielką swobodę. Praca jako fizjoterapeuta dodała mi wewnętrznego piękna, ciało jednak odmówiło posłuszeństwa, była też sroga obczyzna, jednak zawsze w koło mnie mili i pomocni ludzie. Studia na Wydziale Radia i Telewizji, w zasadzie dla mnie nuda i tylko z uwagi na brak własnych wizji. Praca w korporacji w myśl, zarabiania i dźwigania męskiej powinności. Doświadczenia coraz cięższe dla mojej upartości, siły i twardości męskiej, wyrytej w dzieciństwie.
Były tez w między czasie te sprawiające mi przyjemność od najmłodszych lat kursy i dodatkowe szkoły. Jako siódmoklasistka słuchaczka zajęć z bioenergioterapii , roczne wykłady na Politechnice i praktyka pływacka, potem obóz letni jako zdobywanie podstawowej umiejętności nurkowania (przyznaj, że odmienne od obecnie dostępnych szybkich w zakorkowanej często podwodnej przestrzeni)
Balet i pierwszy wstyd przed wystąpieniami publicznymi trzylatki,biegi na orientacje, wycieczki górskie, rajdy, wiele podróży.
Jako studentka raczej mniej z rówieśnikami bo zajęta obowiązkami. Ostatnia w linii żeńskiej Przodkini, moja Oma, potrzebująca opieki bo unieruchomiona, choroba jej i w zasadzie równolegle ojca. Gospodarka cała wymagająca i podupadająca...Zawsze czułam, że powinnam, bo ktoś przecież musi się zająć tym co od zawsze było pielęgnowane. Zawsze praca, rzadko troska. Ta najważniejsza, o siebie samą.
I nigdy do głowy nie przychodziło mi poczucie, że to wszystko zbyt ciężkie.
W końcu takie to modne, przed lękiem o dobrobyt praca w korporacji, miało być dobrze, było z roku na rok coraz gorzej z wycieńczeniem psychicznym, fizycznym zmęczeniem i coraz większym absurdem. Wiele lekcji i refleksji odnalazłam z czasem kiedy po roku własnej niezdolności zwolnili mnie za nic, znajdując właściwy pisany pseudo prawem paragraf. Ach jakie było me szczęście. Jakie bogate refleksje, jaka wdzięczność...
Doświadczenie wraz z mężem prowadzenia bad&brekfast, wielki zachwyt jak i otaczająca nas w Słowackim Raju sceneria. Kolejne kursy: terapii dźwiękiem, próba z reiki, praca z kryształami, metoda odpinania Pani Wołkanis, poszukiwanie wizji, szałasy potów, spotkania z przeróżnymi szamanami. Wszystko dla poznania, doświadczania, odszukania głębszego sensu istnienia. W dobrej wierze.
Było tez jedno z piękniejszych zdarzeń, podczas operacji, w trakcie ratowania życia mojego. Wyryło we mnie przekonanie, że ciało to jedynie pojazd, że życie jest przyczynowo-skutkowe, że doświadczenia nasze i relacje, jakie by nie były, one zawsze są jak gra w teatrze, że nam tu na Ziemi chodzi o doświadczanie.
Po tym czasie odnalazłam się w naukach M. Montesorii , która wraz z J. Korczakiem poruszyła bezgranicznie moje serce. Ukończyłam nauczanie i praktykę w tej dziedzinie, pozostałam też pełnoprawnym dzieci do lat trzech opiekunem. Być może moja to była własna terapia? Na pewno wzruszające, głębokie, piękne lekcje. Aby uzdrowić kruche wewnętrzne dziecko, poznać musiałam niejedno.
Doszczętnie zmienił moją upartość, w końcu wypadek samochodowy, gdzie nadszarpnięty został dosadnie mój układ nerwowy. Pozostało mi leżeć i odpoczywać, zaufać mężowi, który od dawna do posłuszeństwa i odpuszczenia przeze mnie, wzywał. Byłam krucha i zależna bez możliwości wyłuskania z wnętrza jakiejkolwiek siły do działania. Znowu pokora.
Wszystkim ludziom i zdarzeniom dziękuję za naukę. Dziękuję Rodzinie, mężowi lubemu dziękuję za ochronę, spokój i działanie, wsparcie i cierpliwość, za opiekę i pieczeństwo jakie dzięki niemu dziś czuję.
Jak głęboko zrozumiałe to dla Ciebie? Nie wiem.
Osobliwe me doświadczenie. Osobistą odsłonę udostępniam ponieważ czuję, że nastał właściwy dla wielu moment.
Czego jeszcze trzeba doświadczyć, aby w kobietach zapaliła się bezpowrotnie potrzeba zmiany i odrodzenia ich prawdziwej natury, żeńskości.
Prawdziwej Żeńczyni, potrzebuje strona Męska.
Dziewczynom pora puścić obawę, lęk i kontrolę. Pozwolić być zależną, zaufać i stać się miękką.
Tylko tak może zaistnieć Pełnia.
Ciebie proszę abyś podumała i bez oceny pozostała.
Teraz
Kim jestem? Sobą.
Czuję się szczęśliwa, pewna, zdrowa.
Wiernie pielęgnując swą żeńskość.
Codziennie odkrywam ile we mnie się zmienia, ile jeszcze do odkrycia, przeżycia.
Jakie w sobie kryję Tajemnice. Jak budzi się moja intuicja.
To największe szczęście spełniać się w tym co żeńskie.
Spełniać się w roli własnej, żony, matki, Słowianki. Umieć prosić i mieć swoje słabostki.
Wiedząc, że zawsze mam czas na spoczynek aby napełnić swoje naczynie.
Zachwyca się moje serce gdy czyniąc po żeńsku widzę w koło zadowolenie. To moje spełnienie.
Pozostaję wierna żeńskiej słowiańskiej gimnastyce, jej praktyka to medytacja własna.
Dla umysłu i ciała pomocna, wiedzę wewnętrzną budząca.
Mój apetyt na życie wzrasta.
Wspiera przyRoda.
Czuję się szczęśliwa, pewna, zdrowa.
Wiernie pielęgnując swą żeńskość.
Codziennie odkrywam ile we mnie się zmienia, ile jeszcze do odkrycia, przeżycia.
Jakie w sobie kryję Tajemnice. Jak budzi się moja intuicja.
To największe szczęście spełniać się w tym co żeńskie.
Spełniać się w roli własnej, żony, matki, Słowianki. Umieć prosić i mieć swoje słabostki.
Wiedząc, że zawsze mam czas na spoczynek aby napełnić swoje naczynie.
Zachwyca się moje serce gdy czyniąc po żeńsku widzę w koło zadowolenie. To moje spełnienie.
Pozostaję wierna żeńskiej słowiańskiej gimnastyce, jej praktyka to medytacja własna.
Dla umysłu i ciała pomocna, wiedzę wewnętrzną budząca.
Mój apetyt na życie wzrasta.
Wspiera przyRoda.